Walka o ropę: Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson nie zdołał przekonać Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej do zwiększenia wydobycia ropy naftowej, co miałoby pomóc zastąpić ropę rosyjską.
Walka o ropę
Johnson od kilku dni przekonywał, że Zachód powinien uniezależnić się od ropy i gazu z Rosji, w związku z tym powinien znaleźć alternatywne źródła dostaw. Zwiększenie podaży ropy spowodowałoby spadki cen na światowych rynkach, a finalnie również na stacjach benzynowych.
W tym celu premier pojechał do ZEA i Arabii Saudyjskiej. Kraje te mają obecnie na tyle duże moce produkcyjne, że mogłyby w sporej mierze uzupełnić lukę na rynku w razie rezygnacji z zakupów w Rosji. Politycznie podróż Johnsona – zwłaszcza do Arabii Saudyjskiej, wzbudziła duże kontrowersje ze względu na łamanie tam praw człowieka.
>>> Boris Johnson oskarżony o „handel krwią za ropę” z Arabii Saudyjskiej
Pomimo informacji o wielu porozumieniach, podanych przez Johnsona bezpośrednio po spotkaniu, premier niewiele tam osiągnął. Zapewniał, że rozmowa była produktywna i dodał, że „w interesie Arabii Saudyjskiej i wszystkich krajów produkujących i eksportujących ropę naftową jest zapewnienie, że gospodarka światowa nie ucierpi z powodu obecnych skoków, że nie będziemy mieli do czynienia z taką inflacją, jaką widzieliśmy w latach 70., nie zobaczymy stagflacji”.
Nie padły jednak żadne konkretne zobowiązania do zwiększenia produkcji, a sam premier nie potrafił odpowiedzieć, czy osiągnięto porozumienie w sprawie zwiększenia wydobycia ropy.
Negocjacje z Iranem
Kraje Zachodu rozmawiają równocześnie na temat zwiększenia produkcji surowca z Iranem, który do tej pory był objęty sankcjami. Negocjacje z Teheranem trwają od wielu miesięcy.
Iran ma ogromny potencjał, jeśli chodzi o wydobycie ropy naftowej. Był to niegdyś drugi co do wielkości producent ropy w kartelu OPEC. Dodatkowo posiada jedne z największych udokumentowanych złóż tego surowca na świecie.