
Turysta otrzymał rachunek za akcję ratunkową w Dolomitach – Miał być samotny trekking po jednym z najpiękniejszych górskich szlaków we Włoszech, skończyło się na ewakuacji śmigłowcem i rachunku, który przyprawia o zawrót głowy. Turysta z Wielkiej Brytanii zignorował ostrzeżenia, wszedł na zamknięty z powodu osuwisk szlak w Dolomitach i utknął na wysokości 2 500 metrów. Uratowano go w ostatniej chwili, ale teraz będzie musiał zapłacić za swoją brawurę — i to słono.

Szlak zamknięty, ostrzeżenia w dwóch językach
Od kilku tygodni włoskie Dolomity doświadczają licznych osuwisk, które już doprowadziły do ewakuacji setek osób. Lokalne władze postawiły jasne znaki ostrzegawcze – po włosku i po angielsku – informujące o zamknięciu niektórych szlaków ze względu na niebezpieczeństwo kolejnych obsunięć skał. Mimo to brytyjski turysta zdecydował się wyruszyć samotnie z Passo Tre Croci.
Podczas wędrówki, w rejonie San Vito di Cadore został uwięziony przez kolejne osuwisko. Przerażony, wezwał pomoc. Na miejsce wysłano śmigłowiec włoskiego ratownictwa górskiego. Akcja była trudna ze względu na warunki terenowe i zagrożenie dalszymi osunięciami.
Przeczytaj też: Szokujący incydent na pokładzie Virgin Atlantic: pasażer groził gwałtem i zamachem bombowym
Turysta otrzymał rachunek za akcję ratunkową w Dolomitach
Choć mężczyzna nie doznał poważnych obrażeń, czekała go niemiła niespodzianka. Za akcję ratowniczą otrzymał rachunek opiewający na 14 000 euro. Dlaczego tak dużo? Jak tłumaczą przedstawiciele włoskich służb ratunkowych, opłaty dla obcokrajowców spoza Unii Europejskiej są znacznie wyższe, zwłaszcza jeśli nie posiadają odpowiedniego ubezpieczenia.
– Jeśli ktoś nie ma obrażeń, ale zgłasza wezwanie z miejsca objętego zakazem wejścia lub po prostu dlatego, że jest zmęczony, musi liczyć się z kosztami – wyjaśnił rzecznik krajowej służby ratowniczej, cytowany przez The Telegraph. – Dla Włocha czy Francuza taka akcja kosztowałaby kilkaset euro. Dla obywatela państwa trzeciego – znacznie więcej.
Przeczytaj także: Ogromna zmiana dla turystów z Wielkiej Brytanii przy wjeździe do 29 krajów, w tym do Polski, Włoch i Hiszpanii
Ratownicy nie mają wątpliwości: zagrożenie jest realne
Nicola Cherubin, szef włoskiej służby ratownictwa górskiego, podkreślił, że ostrzeżenia nie są stawiane przypadkowo. – Osuwiska występują tam regularnie od dwóch miesięcy. Bezpieczeństwo jest zagrożone – powiedział. – Turysta twierdził, że nie zauważył znaków, ale to nie zmienia faktu, że naraził siebie i ratowników na niebezpieczeństwo.
Po incydencie władze zdecydowały się ustawić jeszcze więcej tablic ostrzegawczych na zamkniętym szlaku. Ich przekaz jest prosty: natura nie wybacza lekkomyślności, a za ignorowanie przepisów można zapłacić — dosłownie — fortunę.