Pasażerka obciążona kwotą 48 funtów za rozmiar plecaka. W ostatnich dniach brytyjskie media obiegła historia Cliony McCarney, która stała się przykładem problemów, jakie mogą spotkać pasażerów linii lotniczych podczas podróży z bagażem podręcznym. Pasażerka easyJet oraz jej partner zostali zmuszeni do zapłaty po 48 funtów za każdy plecak, co razem wyniosło niemal 100 funtów. Powodem opłat była decyzja obsługi lotniska, która uznała, że ich bagaże nie spełniały standardów wymaganych przez linię.
Pasażerka obciążona kwotą 48 funtów za rozmiar plecaka
Cliona McCarney i jej partner podróżowali z Belfastu do Londynu, kiedy na lotnisku w Belfaście spotkali się z nieoczekiwanymi problemami związanymi z ich bagażami podręcznymi. Choć, jak twierdzi pasażerka, plecaki mieściły się w dozwolonych wymiarach, obsługa easyJet zdecydowała się naliczyć dodatkowe opłaty, argumentując, że bagaż „nie wpadł” do sortera w odpowiedni sposób, jak to ujęto – „magicznie”. Cliona wyraziła swoje niezadowolenie na platformie X (dawniej Twitter), pisząc: „Pobrano ode mnie 48 funtów za lot z tym plecakiem, mimo że w czwartek leciałam z nim tą samą linią lotniczą. Najwyraźniej nie można wcisnąć torby, musi wpaść magicznie. Okropna obsługa klienta”.
Przeczytaj też: Przestrzeń powietrzna Wielkiej Brytanii wkrótce zmieni się na zawsze
Polityka „drop and go”
Według Cliony problemem nie były wymiary bagażu, ale polityka „drop and go” stosowana przez pracowników easyJet. Zasady te, jak twierdzi pasażerka, nie są jasno określone na stronie internetowej linii lotniczej. Po incydencie podkreślała, że ich torby spełniały wszystkie wymagania dotyczące rozmiarów.
„Torba zdecydowanie pasuje do wymiarów i mieści się w granicach rozmiaru, ale moim zdaniem problemem jest polityka 'drop and go’, która wydaje się być nowa i nie widzę jej nigdzie na stronie easyJet” – pisała McCarney..Nie był to pierwszy lot McCarney i jej partnera z easyJet – wcześniej podróżowali z tym samym bagażem i nie napotkali żadnych problemów.
Przeczytaj też: Wielka Brytania wprowadza zmiany, nowy obowiązek dla podróżujących już od listopada
Reakcje i wsparcie pasażerów
Historia McCarney spotkała się z szerokim zainteresowaniem w mediach społecznościowych. Inni użytkownicy mediów społecznościowych również podzielili się swoimi doświadczeniami z linią easyJet, opowiadając o podobnych problemach związanych z bagażem podręcznym – pisze manchestereveningnews.co.uk.
Jedna z osób napisała: „Miałem ten sam problem, latając z nimi z jednego lotniska, ale inny niż z drugiego”. Cliona w odpowiedzi zaznaczyła, że jej partner niedawno podróżował z Belfastu do Londynu tymi samymi liniami, używając tego samego bagażu, i nie spotkał się z żadnymi trudnościami.
Przeczytaj też: Wizz Air uruchamia nowe połączenie z Polski do Włoch, ruszają loty do Genui
Oświadczenie easyJet
W obliczu narastającego niezadowolenia easyJet zdecydował się na wydanie oświadczenia, w którym stwierdził: „Nasza obsługa naziemna musi upewnić się, że bagaż podręczny klientów nie przekracza maksymalnych wymiarów, aby mógł zostać bezpiecznie umieszczony w kabinie, dlatego czasami klienci będą proszeni o sprawdzenie tego przy użyciu naszych mierników rozmiarów bagażu na lotnisku”.
Linia lotnicza podkreśliła, że informacje o maksymalnych wymiarach bagażu podręcznego są wyraźnie komunikowane klientom podczas rezerwacji, przed podróżą oraz na kartach pokładowych.