
Katie i Alan Donegan z Wielkiej Brytanii udowodnili, że konsekwentna dyscyplina finansowa, przemyślane inwestycje i systematyczne oszczędzanie mogą zapewnić niezależność finansową już przed czterdziestym rokiem życia. Ich historia przyciąga uwagę nie tylko wyjątkowym osiągnięciem – przejściem na emeryturę w wieku 35 i 40 lat – ale także radykalnymi metodami, jakie stosowali na drodze do wolności finansowej. Warto poznać ich strategię, bo może być inspiracją dla wielu osób zainteresowanych wcześniejszym zakończeniem pracy zawodowej.

Oszczędzanie na wczesną emeryturę – historia Katie i Alana Donegan
Jak relacjonuje Daily Mail Katie Donegan (40) i jej mąż Alan (45) dorobili się majątku o wartości około 2 milionów funtów, a na „wczesną emeryturę” przeszli, zanim skończyli 35 lat. Dziś podróżują po świecie, prowadzą darmowe kursy finansowe i uczą innych, jak budować własne oszczędności. Ich historia nie zaczęła się jednak od dużych pieniędzy, lecz od systematycznego oszczędzania i niewielkich inwestycji.
Para poznała się podczas wolontariatu w Kostaryce. Po powrocie zamieszkali u matki Alana, by odkładać jak najwięcej. W 2010 roku zgromadzili 42 tys. funtów i kupili dwupokojowe mieszkanie. Trzy lata później wzięli ślub, który – dzięki samodzielnym przygotowaniom – kosztował ich jedynie 12 tys. funtów, mimo że zaprosili aż 180 gości.
Przełom nastąpił w 2015 roku, gdy odkryli zasaed FIRE (Financial Independence, Retire Early). Wyznaczyli sobie cel: zgromadzić milion funtów w trzy lata. W tamtym czasie mieli 291 tys. funtów oszczędności, ale – jak opisuje Daily Mail – podjęli szereg radykalnych oszczędnościowych decyzji.
Nie włączali ogrzewania, nie jedli na mieście, skrupulatnie korzystali z kuponów. Każdy większy wydatek oceniali pod kątem pytania: czy to zbliża nas do wolności?
Zarabiać więcej i wydawać mniej
Katie pracowała jako specjalistka ds. analiz ryzyka finansowego, zarabiając 58 tys. funtów rocznie. Alan prowadził szkolenia, z których osiągał około 63 tys. funtów. Para postawiła jednak nie tylko na cięcie kosztów, ale i zwiększanie dochodów. Katie zrezygnowała z etatu i zaczęła pracować na własny rachunek, realizując zlecenia jako specjalistka do konkretnych projektów, co szybko przełożyło się na wyższe wynagrodzenie. Jak podaje Daily Mail w 2018 roku ich oszczędności wyniosły 898 tys. funtów. Zainwestowali pieniądze w niedrogie fundusze indeksowe, które śledzą giełdy na całym świecie. Kierowali się zasadą, że w inwestowaniu najwięcej daje prostota i cierpliwość.
Przeczytaj także: Najtańsze i najdroższe miejsca do życia w Wielkiej Brytanii. Oto najnowszy ranking
Strategia, która odmieniła ich życie
Jak podaje Daily Mail, ich droga do wolności finansowej składała się z kilku etapów: budowy poduszki bezpieczeństwa, kontroli wydatków, zwiększania dochodów, inwestowania nadwyżek oraz minimalizowania opłat. Cały proces skrupulatnie mierzyli, a raz w miesiącu organizowali „randkę finansową” przy kawie i dobrym śniadaniu.
Wieczorami chodzili na długie spacery, rozmawiając o podatkach, inwestowaniu i planowaniu przyszłości. Twierdzą, że wspólna strategia pozwoliła im unikać konfliktów – każda decyzja sprowadzała się do pytania: czy to daje nam więcej wolności?
Życie po osiągnięciu celu
W 2019 roku sprzedali mieszkanie i zdecydowali się podróżować po świecie. Od tego czasu odwiedzili ponad 50 krajów, nauczyli się hiszpańskiego i realizują kolejne marzenia. Jak mówi Alan, największym luksusem jest dziś… brak budzika.
Żyją z inwestycji, stosując zasadę bezpiecznej wypłaty 4 proc. rocznie. Nadal monitorują wydatki, ale teraz chodzi o rozsądne korzystanie z tego, co zbudowali, a nie o gromadzenie kolejnych oszczędności.
Edukują innych i pomagają budować oszczędności
Obecnie para prowadzi Rebel Finance School, oferując darmowe kursy, z których skorzystało już ponad 50 tys. osób. Jak informuje Daily Mail za swoją działalność Katie i Alan otrzymali British Empire Medal – brytyjskie odznaczenie państwowe. Oboje podkreślają, że pieniądze nie są celem samym w sobie — są narzędziem, które daje możliwość wyboru. Zamiast traktować ograniczanie wydatków jak wyrzeczenia, zamienili je w zabawę. Nie włączali ogrzewania zimą, szukali kuponów, a nawet sprawdzali kosze przy kasach samoobsługowych, znajdując tam vouchery.
„To nie była kara, tylko kreatywność. A dziś żyjemy tak, jak marzyliśmy” – mówi Katie.
