Dane wskazują też, że przedstawiane codziennie przez ministerstwo zdrowia bilanse zgonów są niedoszacowane o ok. 10 proc.
Jak podaje ONS, w ciągu 7 dni od 28 marca do 3 kwietnia włącznie, czyli w 14. tygodniu tego roku, w Anglii i Walii zanotowano 16 387 zgonów. To wzrost o 5246 w porównaniu z poprzednim tygodniem, a także o 6082 więcej niż pięcioletnia średnia dla 14. tygodnia roku. To również większa liczba zgonów niż w jakimkolwiek tygodniu od 2005 roku, gdy ONS zaczął prowadzić szczegółowe tygodniowe statystyki, i odwrócenie normalnego trendu, zgodnie z którym wraz z końcem zimy liczba zgonów spada.
Spośród tych 16 387 zgonów koronawirus był przyczyną w 3475 przypadkach, co stanowi 21,2 proc., podczas gdy w poprzednim tygodniu było to 4,8 proc. Ale w Londynie, który jest najmocniej dotknięty epidemią, koronawirus był przyczyną aż 46,6 proc. zgonów.
Zwraca uwagę, że koronawirus odpowiada za 57 proc. spośród 6082 zgonów przekraczających średnią pięcioletnią. Ale wskazywane jest, że w przypadku części pozostałych zgonów obecność koronawirusa mogła nie zostać stwierdzona, lub może on być pośrednią ich przyczyną, np. dlatego, że w czasie wprowadzonych restrykcji ludzie rzadziej leczą się z powodu innych schorzeń lub może być wyższa liczba zgonów związanych z zaburzeniami psychicznymi.
ONS podał także, że 3716, czyli 90,2 proc. wszystkich zgonów z powodu koronawirusa, które stwierdzono do końca 14. tygodnia roku włącznie, miało miejsce w szpitalach, 217 w domach opieki, 136 w domach, 33 w hospicjach, zaś 20 w innych miejscach.
Ministerstwo zdrowia w codziennych komunikatach przedstawia jedynie dane o zgonach ze szpitali, które spływają niemal na bieżąco. Dane ONS są znacznie dokładniejsze, ale opracowywane są z półtoratygodniowym opóźnieniem, zatem są one niezbyt przydatne do obserwowania bieżących trendów i podejmowania na tej podstawie decyzji.
Według bilansu ministerstwa zdrowia z wtorku, w Wielkiej Brytanii zmarło dotychczas z powodu koronawirusa 12 107 osób.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)