Przejdź do treści
Home » WIADOMOŚCI ZE ŚWIATA » „Tuż przed wyjazdem…” Śmierć Diogo Joty. Okrutny żart losu

„Tuż przed wyjazdem…” Śmierć Diogo Joty. Okrutny żart losu

03/07/2025 21:07 - AKTUALIZACJA 03/07/2025 21:07

Dlaczego Diego Jota nie wracał do Anglii samolotem? Okrutny żart losu – Tragedia, która wstrząsnęła światem piłki nożnej w ostatnich godzinach, dotknęła Diogo Jotę — uśmiechniętego, dobrze znanego napastnika Liverpoolu i reprezentacji Portugalii — oraz jego młodszego brata André Silvę. Obaj podróżowali samochodem przez Hiszpanię. Zmierza­li do Santander, skąd mieli popłynąć promem do Anglii. Niestety, ta nocna podróż zamieniła się w koszmar, z którego nie było już powrotu.

W nocy, w pobliżu miasta Zamora, przy granicy Hiszpanii z Portugalią, wynajęte przez nich Lamborghini wypadło z drogi po nagłym wybuchu opony. Samochód stanął w płomieniach i nie było dla nich ratunku.
Przejeżdżający w pobliżu kierowca ciężarówki zarejestrował kilka chwil po wypadku dramatyczne nagranie płonącego wraku. Obrazy nie pozostawiały żadnych złudzeń — kierowca i pasażer zginęli w ogniu. Diogo Jota nie żyje. Piłkarz Livepoolu zginął w makabrycznym wypadku w Hiszpanii Dalsza część artykułu poniżej

Ciała Diogo Joty i André Silvy zostały odnalezione całkowicie zwęglone we wnętrzu pojazdu. Ich tożsamość udało się potwierdzić jedynie dzięki tablicy rejestracyjnej, dokumentom, które ocalały, oraz kilku osobistym przedmiotom, które później okazano żonie piłkarza — kobiecie, z którą zaledwie dziesięć dni wcześniej wziął ślub.

To miał być wyjątkowy moment w jego życiu — ślub z matką ich trójki dzieci i wieloletnią partnerką. Szczęśliwy czas niespodziewanie przerodził się jednak w tragedię, z której nie było już odwrotu.

Dramatyczny wypadek skłonił wielu do zadania pytania: dlaczego Diogo Jota, piłkarz światowej klasy, wybrał tak długą i wymagającą podróż samochodem zamiast szybszego lotu samolotem do Anglii? Odpowiedź na to pytanie podały portugalskie media.

Dlaczego Diego Jota nie wracał do Anglii samolotem?

Ujawniły one, że 28-letniemu zawodnikowi lekarze stanowczo odradzili podróż lotniczą po niedawnym zabiegu na płucach.
Było to konieczne środki ostrożności po jego udziale w rozgrywkach Ligi Narodów w Niemczech — turnieju, który Portugalia wygrała, a który Jota rozegrał mimo pojawiających się już wówczas pierwszych problemów z oddychaniem. Dlatego piłkarz zdecydował się na podróż samochodem do północnego wybrzeża Hiszpanii, skąd planował popłynąć promem z Santander do Plymouth — rejs miał trwać aż dwadzieścia godzin.

To była długa podróż, ale wybór wydawała się rozsądny — prawdopodobnie każdy na jego miejscu podjąłby podobną decyzję, by nie ryzykować zdrowiem podczas rekonwalescencji. W tej podróży, która miała być powrotem do normalności, towarzyszył mu jego brat. André nie chciał zostawić Diogo samego w tak długiej drodze. Dalsza część artykułu poniżej

Podczas jazdy z dużą prędkością na prostym odcinku autostrady A-66 w pojeździe doszło do nagłej awarii. Do celu — Santander, skąd tego popołudnia o godzinie 16:00 miał odpłynąć prom do Devon — pozostawało im około 350 kilometrów. Rejs miał zakończyć się w piątkowy poranek. Po dotarciu do Anglii Diogo planował dalszą podróż samochodem do Liverpoolu, aby w poniedziałek, 7 lipca, dołączyć do zgrupowania swojej drużyny.

Ostatnie tygodnie były wyjątkowo pomyślne w życiu portugalskiego napastnika. Diogo Jota świętował niedawne zdobycie mistrzostwa Anglii z Liverpoolem, triumf w Lidze Narodów z reprezentacją Portugalii oraz zawarcie małżeństwa z matką swoich trzech dzieci. Piłkarz planował powrót do Anglii, aby dołączyć do przygotowań drużyny do nowego sezonu. Niestety, podczas podróży doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginął wraz z bratem. Wiadomość potwierdzona przez hiszpańskie władze pogrążyła w żałobie świat piłki nożnej i cały kraj.