
W Wielkiej Brytanii nadchodzi dala upadłości pubów – Setki pubów znikną z mapy Wielkiej Brytanii jeszcze w tym roku. Wraz z nimi – ponad 5 600 miejsc pracy. To najczarniejszy scenariusz dla brytyjskiego sektora gastronomicznego w XXI wieku. O fatalnych prognozach informuje portal mirror.co.uk, powołując się na dane British Beer and Pub Association (BBPA). Zdaniem organizacji, puby nie upadają z braku klientów, lecz z powodu zabójczych kosztów: rachunki, podatki i nowe obciążenia pochłaniają większość przychodów.
W Wielkiej Brytanii nadchodzi dala upadłości pubów
Według BBPA w 2025 roku zamkniętych zostanie kolejnych 378 pubów w Anglii, Walii i Szkocji – to więcej niż jeden lokal dziennie. To niepokojący ciąg dalszy zeszłorocznych strat, kiedy z rynku zniknęło 350 pubów. Łącznie w ciągu ostatnich 25 lat zamknięto ponad 22 tysiące lokali. Jeśli prognozy się potwierdzą, liczba pubów spadnie do najniższego poziomu od początku XXI wieku – zaledwie 44 600.
Szefowa BBPA, Emma McClarkin, ostrzega, że puby nie cierpią na brak klientów – wręcz przeciwnie, wiele z nich wciąż tętni życiem. Problemem są koszty prowadzenia działalności, które skutecznie uniemożliwiają utrzymanie rentowności:
„Większość pieniędzy trafiających do kasy pubu od razu wraca w postaci rachunków i podatków. Dla wielu właścicieli zysk staje się niemożliwy do osiągnięcia, co kończy się zgaszeniem świateł na zawsze.”
McClarkin apeluje do rządu o prawdziwą reformę podatku od nieruchomości, który szczególnie dotkliwie uderza w gastronomię. Ostrzega także przed skutkami nowych obciążeń, takich jak koszty EPR (rozszerzona odpowiedzialność producenta) czy wzrost opłat związanych z zatrudnieniem.
Kryzys na Wyspach
Po pandemii rząd wprowadził 75-procentową ulgę w podatku od nieruchomości dla firm z sektora gastronomii, handlu i rozrywki. Od tego roku ulga została obniżona do 40 procent, co drastycznie zwiększyło koszty prowadzenia działalności. Partia Pracy zapowiada reformę systemu i obiecała przedstawić wstępny raport latem, ale dla tysięcy pubów może być już za późno.
Dramatyczna sytuacja dotyczy nie tylko pubów w miastach. W wiosce Ireby w hrabstwie Cumbria mieszkańcy zebrali już ponad 100 tys. funtów, by ocalić lokalny pub Black Lion. Planowali ubiegać się o kolejne 256 tys. z rządowego programu Community Ownership Fund, jednak program został niespodziewanie zawieszony po ogłoszeniu zeszłorocznych wyborów i do dziś nie został wznowiony.
Przeczytaj także: Luksusowy hotel w Londynie zamienia się w ośrodek dla migrantów, protesty na ulicach
Ray Mumberson, jeden z lokalnych mieszkańców, nie traci nadziei: „To nie tylko miejsce, gdzie wypijesz piwo i zjesz paczkę chipsów. To przestrzeń dla ludzi – organizujemy wieczory z ukulele czy spotkania dla osób z demencją i ich opiekunów.”
Jak wynika z badania Community Barometer przeprowadzonego przez Association of Convenience Stores, puby i bary mają największy pozytywny wpływ na lokalną gospodarkę – wyprzedzają pod tym względem sklepy osiedlowe i restauracje. Natomiast najbardziej istotne usługi dla mieszkańców to apteki, urzędy pocztowe i sklepy spożywcze. Na końcu listy znalazły się sklepy z e-papierosami, lombardy i fast foody.
Cena piwa wzrośnie, jeśli nic się nie zmieni
To nie koniec złych wiadomości dla miłośników pubów – BBPA ostrzega, że średnia cena pinty przekroczy w tym roku 5 funtów, głównie z powodu wzrostu kosztów, które lokale muszą przerzucać na klientów.